Obwarzanki, Ojców i Smok Wawelski - Kraków i Ojcowski Park Narodowy '21

piątek, 1 lipca 2022



30.04 - 4.05.2021

Kraków i Ojcowski Park Narodowy zostały wybrane na pierwszą wojewódzką stolicę i pierwszy Park Narodowy, który zamierzaliśmy wspólnie odwiedzić. Tak, warto tu wspomnieć, że generalnie chodzi też o to by to wszystko zobaczyć razem, bo ja na przykład Kraków mogłabym sobie odpuścić ponieważ go widziałam i jakiś czas w nim mieszkałam, tak samo jak Mikołaj mógłby odpuścić sobie zwiedzanie Wrocławia. Niemniej Kraków został wybrany trochę też dlatego, że choć jedno z nas miało o tym mieście jakieś pojęcie.


Zrobiliśmy sobie szczegółowy plan zwiedzania na każdy dzień i muszę przyznać, że były to naprawdę bardzo intensywne 4 dni zwiedzania. Pogoda w zasadzie nam dopisała, ale jeden dzień mieliśmy mieć deszczowy więc postanowiliśmy zostawić go na zwiedzanie miasta. W pierwszy dzień więc obraliśmy sobie za cel Las Wolski. Wystartowaliśmy spod ZOO, gdzie podjechaliśmy autobusem i udaliśmy się najpierw szlakiem niebieskim do Kopca Piłsudskiego, a później szlakiem zielonym do Kopca Kościuszki, skąd wróciliśmy do centrum. To może tak nie brzmieć, ale byliśmy naprawdę wykończeni. Pozytywnie, ale jednak.


Drugiego dnia znów czekała nas dzika wędrówka po łonie natury, tym razem poza obrębem miasta. Wypoczęci ruszyliśmy na szlak po Ojcowskim Parku Narodowym. Zostawiliśmy Astrid na płatnym parkingu w Czajowicach i skierowaliśmy się do Bramy Krakowskiej - dwóch skał tworzących swego rodzaju wejście do niemal magicznej krainy. Gdy tylko przez nią przeszliśmy zobaczyliśmy pięknie zielone polany, skromny Prądnik i piękne, nieduże skały w tle. A dalej... cudowne, malownicze, drewniane chatki! To miejsce przywodziło mi na myśl taki serial, który dawno temu lubił oglądać mój dziadek, a którego tytułu za nic nie potrafię sobie przypomnieć (o lekarzu z górskiej wioski, a rzecz działa się gdzieś w niemieckojęzycznym kraju)



Później mieliśmy dylemat, w którą stronę iść i właśnie tam doszliśmy do wniosku, że inaczej niż mieszanym szlakiem to nie wchodzi w grę. Poszliśmy więc w prawo, w stronę tej cudownej osady, potem trochę się umordowaliśmy wdrapując się na górę by po pierwsze zobaczyć dolinę z góry, a po drugie zobaczyć skałę "rękawicę", która z dołu nie robi takiego wrażenia. 


Zaraz potem zeszliśmy na dół i kontynuowaliśmy wędrówkę prostym szlakiem przy Igle Deotymy, przez Dolinę Sąspowską wprost do Ojcowa. Tam zrobiliśmy sobie postój, a później wybraliśmy się jeszcze zobaczyć ruiny zamku i kościół na wodzie. Kościół nietypowy i ciekawy, warto zobaczyć, gdy będziecie w okolicy. Ruin niestety nie udało nam się zobaczyć bo brama była zamknięta z niewiadomego powodu, więc musieliśmy zadowolić się zdjęciami z zewnątrz i z pewnej odległości. Sam Ojców to piękna miejscowość, co domek to piękniejszy. Przyznam szczerze, że z wielką przyjemnością wybrałabym się tam na urlop. Miejsce idealne na wypoczynek z dala od zgiełku i ludzi.



Dzień trzeci to właśnie ten, w którym spodziewaliśmy się deszczu więc zabrałam lubego na spacer po urokach starego miasta: Rynek, planty, sukiennice, Bazylika Mariacka, Wawel, Barbakan, Brama Floriańska, plac wszystkich świętych, a później jeszcze poszliśmy przez Kazimierz na Podgórze. Po obiedzie okazało się, że pogoda się znacznie poprawiła więc pojechaliśmy komunikacją nad zalew Zakrzówek, a wieczorem jeszcze poszliśmy na spacer po parku Jordana.



W ostatni dzień przed wyjazdem pojechaliśmy jeszcze do Ogrodu Botanicznego UJ. Lubimy odwiedzać takie miejskie ogrody. Najbardziej palmiarnie, ale gdy w danym mieście nie ma czegoś takiego, to decydujemy się na ogród botaniczny, choć to zdecydowanie nie jest to samo. arboretum było przepiękne, ale takie starannie ułożone rośliny jak od linijki nie robią tak wielkiego wrażenia jak te dziko rosnące pod kloszem. Dla mnie osobiście trochę strata czasu i pieniędzy zwłaszcza, że wokół Krakowa jest wiele ciekawych miejsc do odwiedzenia na łonie natury. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz