Pyry z gzikiem, rogale świętomarcińskie i trykające koziołki czyli majówka w Poznaniu
czwartek, 5 maja 2022Data wyjazdu: 28.04 - 04.05.2022
Lista: Polskie Parki Narodowe, Stolice Wojewódzkie
Miejsca: Poznań, Wielkopolski Park Narodowy i Rogalin
Wyjazd do Poznania planowaliśmy pół roku, ale za każdym razem, gdy chcieliśmy jechać coś nam wyskakiwało. A to cofnięty urlop, a to choroba. Ostatecznie po zrobieniu listy rzeczy, które chcemy zobaczyć doszliśmy do wniosku, że odwiedzimy Poznań w dłuższy weekend żeby na spokojnie wszystko zobaczyć. Generalnie w ogóle dlaczego Poznań. Wydawać by się mogło, że stolica Wielkopolski nie jest jakoś szczególnie polecana przez przewodniki turystyczne, jednak my się nimi nie kierowaliśmy. Mamy cel zwiedzić wszystkie stolice wojewódzkie i parki narodowe w Polsce i muszę przyznać, że idzie nam całkiem nieźle biorąc pod uwagę fakt, że zaczęliśmy od ubiegłego roku, a na koncie mamy już 3 miasta i 3 parki. 😊
Zwiedzanie samego Poznania zajęło nam dwa dni. Przyjechaliśmy wieczorem 28 kwietnia, wyspaliśmy się i w piątek ruszyliśmy podbijać miasto. 😅 Obawialiśmy się, że z psem będzie to problematyczne zwłaszcza, że jego gabaryty nie pozwalają na to by w razie konieczności wziąć go na ręce i gdzieś przenieść, czy coś. Nasze obawy okazały się jednak zupełnie niepotrzebne bo Hagrid świetnie zniósł zarówno wielkomiejski gwar, spacery po zatłoczonych ulicach, a nawet jazdę tramwajem.
I tak pierwszego dnia ruszyliśmy w kierunku Starego Rynku. Poszliśmy na piechotę, co zajęło nam jakieś 30 minut od Starego ZOO, przy którym nocowaliśmy. Niestety okazało się, że Rynek akurat jest cały rozkopany i trwają tam jakieś pracę remontowe więc dosłownie przeszliśmy tylko przez niego w kierunku Bazyliki, do której nie weszliśmy bo trwała msza. Początek zwiedzania nie był więc zbyt udany, zatem postanowiliśmy wejść na kawę do pierwszej lepszej kawiarni.
Tak się złożyło, że zaraz obok Bazyliki jest niesamowicie klimatyczna Weranda Cafe. Wystrój w BARDZO moim stylu i - co dla nas najważniejsze - mogliśmy wejść z psem. Lokal miał fantastyczny klimat, ale zdecydowaliśmy się na stolik na zewnątrz żeby mimo wszystko Hagrid mógł sobie trochę odetchnąć na świeżym powietrzu. Atmosfera to jedno, a drugie to przepyszne brownie z malinami i lodami z mlecznej czekolady jako słodki dodatek do latte - w moim przypadku i flat white w przypadku Mikołaja. Hagrid również był bardzo zadowolony, gdy pani przyniosła mu miseczkę zimnej wody 😁
Przysiedliśmy na kawie by postanowić co dalej. Sądziliśmy, że więcej czasu zajmie nam zwiedzanie Starego Miasta i nie mieliśmy planu awaryjnego. Do zobaczenia zostały nam zamki - Królewski i Cesarski, ale tam postanowiliśmy pójść bez psa. A żeby i on miał radochę z wyjazdu zabraliśmy go po kawie do Parku Cytadela, gdzie mógł się swobodnie wybiegać 😉Później już trochę zmęczeni odwieźliśmy go na mieszkanie tramwajem, chwilę odetchnęliśmy i poszliśmy zobaczyć zamki. Okazało się, że nie ma co oglądać i to nas trochę rozczarowało. Z obu zrobione są galerie sztuki, a zamkami są one jedynie z nazwy. Jako że sztuką niezbyt się interesujemy nie decydowaliśmy się na wejście i zadowoliliśmy się wyglądem zewnętrznym obu obiektów 😉
Kolejny dzień spędziliśmy bardzo aktywnie. Pojechaliśmy samochodem do miejscowości Mosina skąd ruszyliśmy szlakiem im. Adama Wodziczki (trochę na trasie zbaczaliśmy) czyli generalnie szlakiem jezior Wielkopolskiego Parku Narodowego. I to był chyba najfajniej spędzony dzień podczas tego wyjazdu zarówno dla nas jak i dla naszego psiego kompana. Cisza, spokój i wędrówka po lesie - no coś pięknego! Raz na jakiś czas mijali nas jacyś ludzie, ale tak ogólnie to mieliśmy wrażenie, że jesteśmy tam tylko my i ten piękny las.
Trzeci dzień był dość leniwy. Zebraliśmy się dość późno, podjechaliśmy tramwajem na Ostrów Tumski, gdzie okazało się że tu również trafiliśmy na mszę więc katedry nie zwiedziliśmy 😅 na otarcie łez jednak mamy piękne zdjęcia z zewnątrz, które naprawdę robią wrażenie. No ale, my to jedno, a Hagrid ma swoje potrzeby. Poszliśmy więc nad rzekę, gdzie szogun mógł się wybiegać i postanowiliśmy odstawić go na mieszkanie i pójść zobaczyć jeszcze jedno interesujące nas miejsce, do którego z nim nie mogliśmy wejść - Palmiarnię. Tak też zrobiliśmy, jednak po dotarciu do Parku Wilsona okazało się, że kolejka jest obłędnie długa i zrezygnowaliśmy.
Następnego dnia z samego rana podjęliśmy drugą próbę. Tym razem skuteczną i przyznam, że to była dobra decyzja by tam pójść. Gdy już zaspokoiliśmy swoją ciekawość postanowiliśmy zapewnić rozrywkę Hagridowi, który w czasie gdy my oglądaliśmy roślinki siedział sam w mieszkaniu. A ponieważ był to nasz ostatni dzień w Poznaniu postawiliśmy na całkowity odpoczynek. Spakowaliśmy plecak, zabraliśmy koc i ruszyliśmy nad jezioro Rusałka. Wcześniej jednak pospacerowaliśmy po parku Sołackim i... ależ tam było cudownie!
Dzień wyjazdu. Mieszkanie mieliśmy opuścić do godziny 11.00, ostatecznie zebraliśmy się wcześniej i jeszcze poszliśmy na rynek, gdzie siedzieliśmy do 12.00 czekając na koziołki. A że do domu mieliśmy raptem 3 godziny drogi pokusiliśmy się o nadrobienie trasy i wizytę w Rogalinie. Niestety na miejscu okazało się, że nie zobaczymy pałacu ponieważ wszystkie bilety były już wyprzedane, a na domiar złego dębów też nie zobaczymy bo według tabliczki nie można wchodzić na teren parku krajobrazowego z psem... Pewnie to akurat większość ludzi ma w głębokim poważaniu ale uznaliśmy, że nie będziemy się narażać i przyjedziemy do Rogalina w innym terminie przy okazji wizyty u mieszkającej stosunkowo blisko siostry Mikołaja.
Gdzie jedliśmy:
Tutti Santi - włoska 4/5 3/5
Kura Warzyw - turecka 4/5 4/5
Amigos - meksykańska 4/5 4/5
Chilli Masala - indyjska 4/5 3/5
Bambus - tajska i chińska 3/5 4/5
7kontynentów - kawiarnia 4/5 4/5
Weranda Cafe - kawiarnia 4/5 4/5
Dżungla Cafe - kawiarnia 3/5 3/5
Guliwer - pub 3/5 3/5
Marina - lodziarnia 2/5 2/5
Wytwórnia Lodów Tradycyjnych - lodziarnia 4/5 4/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz