Erik Larson, Diabeł w Białym Mieście
piątek, 26 lutego 2021
Tytuł oryginału: The Devil in the White City
Data wydania: 13 stycznia 2021 r.
Data 1. wyd. pol.: 1 stycznia 2008 r.
Tłumacz: Monika Wyrwas-Wiśniewska
*
Nie jestem wielką fanką literatury faktu, najczęściej gdy już jednak po nią sięgam to po książki, które wchodzą w tematykę kryminału i niewyjaśnionych tajemnic. Chociaż cenię sobie naukę i poszerzanie wiedzy o otaczającym mnie świecie. Fakt jest taki, że większość autorów literatury faktu jest bardziej ekspertami w dziedzinie pisania, a niekoniecznie w dziedzinie, o której piszą. Dobrze dostarczają towary, ale nie są tak biegli w upiększaniu ich do spożycia. Erik Larson jest jednak geniuszem w tej dziedzinie.
fot. Rookery, Chicago
Diabeł w Białym Mieście jest przede wszystkim kroniką opowieści o dwóch mieszkańcach Chicago: pierwszym jest Architekt, Daniel Burnham, który sam zaprojektował Rookery w Chicago, miał zaprojektować Flatiron Building w Nowym Jorku, zebrał zespół najlepszych amerykańskich architektów tamtych czasów, aby stworzyć Światowe Targi w Chicago, które byłyby jeszcze większe niż te, które odbyły się w Paryżu lata wcześniej, gdy Gustave Eiffel pokazał swoją niesamowitą wieżę.
fot. Mourder Castle, Chicago
Drugim z bohaterów jest Farmaceuta, Henry Holmes, który zabił ponad dwadzieścia siedem osób (głównie młode kobiety, świeżo przybyłe do miasta), zbudował ohydne parodię wielkich budynków. Stopniowo stworzył coś, co później nazwano zamkiem morderstwa, hotelem, na parterze którego mieściło się kilka firm, a inne piętra miały znacznie bardziej złowrogie przeznaczenie. Drugie i trzecie piętro zawierało liczne pokoje i korytarze oraz tajne przedziały i przełączniki. Szczelne pomieszczenia z wylotami gazu, których celem było utrzymanie ofiary w środku. I gładka rynna prowadząca do piwnicy, gdzie czekał piec, kwas i wapno. Holmes był przystojny i czarujący w sposób, który sprawiał, że kobiety nie mogły mu się oprzeć. Był też psychopatą, który zbyt późno zwrócił uwagę Amerykanów.
Nie należy tworzyć skromnych planów. Nie ma w nich magii zdolnej poruszyć serce mężczyzny.
W związku z tym, że Francja wysoko postawiła poprzeczkę Burnham wezwał do pomocy całą amerykańską inżynierię: trzeba było zaproponować i zbudować coś wspanialszego niż Wieża Eiffla. W grę wchodziła reputacja narodowa, a także duma obywatelska.
Erik Larson szczegółowo bada chwały i tragedie tego wielkiego przedsięwzięcia jako kronikarz na najwyższym poziomie. Bawi, nawet gdy uczy. I pozostawia tylko tyle napięcia narracyjnego, aby skłonić czytelnika do podążania jego ścieżką. Larson wie, jak zachować wystarczającą ilość informacji, aby nie uczynić drugiej połowy swojej książki tylko potwornej kulminacji. Diabeł w Białym Mieście to z pewnością wielkie osiągnięcie i nie zawaham się polecić go nikomu.
Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Sonia Draga
* Zdjęcie główne wpisu jest mojego autorstwa. Zdjęcia, na których przedstawiono Rookery i Mourder Castle zostały znalezione w Internecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz