Maxime Chattam, Sygnał

piątek, 27 listopada 2020

 



Tytuł oryginału: Le Signal

Data premiery: 12 listopada 2020 r.

Wydawnictwo: Sonia Draga


Opis mówi: To przerażająco wciągająca lektura z pogranicza horroru i thrillera, w której mieszają się nasze najdawniejsze lęki i obawa o przyszłość świata. Jej bohaterowie – pragmatyczni dorośli, grupka zaradnych chłopców, tajemniczy sąsiedzi, powątpiewający funkcjonariusze policji – będą musieli rozwiązać szereg zagadek, by wielki sekret w końcu ujrzał światło dzienne.

Rodzina Spencerów właśnie przeprowadziła się do Mahingan Falls. Miasteczko to oaza spokoju. A przynajmniej tak im się wydawało…

Ponure morderstwa, rozmowy telefoniczne zakłócane nieludzkimi wrzaskami, krążące od lat plotki o praktykowaniu czarów i przerażająca istota, która krąży po lesie i ściga nastolatków… A to dopiero początek.


Prawdą jest, że powieść jest dobrze napisana i jest zgodna z konwencjami gatunku. Większość postaci jest interesująca, dopracowana, do tego stopnia, że czytając byłam ciekawa, co się z nimi stanie. Miałam z nią jednak bardzo duży problem.

Nie jestem wielką znawczynią twórczości tego autora, prawdę mówiąc Sygnał to dopiero druga jego książka, którą przeczytałam. Zauważyłam w niej niestety coś, co mi się strasznie nie podoba, a mianowicie czerpanie z dzieł innych. Nic dziwnego, że Sygnał jest porównywany do dzieł Stephena Kinga, czy serialu Stranger Things, skoro jest niemalże wierną kopią tej produkcji i prawie napisany ręką mistrza. 

W świecie, który coraz bardziej traci namacalność, pogoń za sensem wymaga większej dozy duchowności. Niestety niektórzy, powodowani lękiem, brakiem kultury i rozpaczą, szukają ucieczki w religii, a garstka oportunistów manipuluje tymi najbardziej łatwowiernymi i stąd bierze się terroryzm. Jednak istota rzeczy tkwi gdzie indziej: chodzi o koncepcję, że ludzkość to kolosalna siła. Miliardy mózgów i energii zgromadzonych obok siebie wiek po wieku. Kiedy ta zbiorowość ciąży w  tym samym kierunku, powstaje potężny prąd, fenomenalna moc, która czasem wystarcza, by wywrzeć wpływ na świat.

Rozumiem, że świat literatury widział już wiele i ciężko jest napisać coś dobrego, zwłaszcza w tym gatunku nie inspirując się innymi dziełami, ale inspiracje Chattam’a są zbyt jasne, zbyt oczywiste. W Sygnale każdy, kto choć trochę go przeczytał, z łatwością rozpozna, że nie tylko wskazówki ale wręcz sceny, intrygi lub fragmenty tej książki, wyraźnie przypominają dzieła innych – głównie Stranger Things, ale też To czy Komórka Stephena Kinga. Te „inspiracje” czasami graniczą z plagiatem i pokazują brak oryginalności i kreatywności, co bardzo boli. Podobnie jak kopiowanie rodziny, aby uczynić z nich głównych bohaterów książki.

Kojarzycie zapiekanki – śmietniki? Takie danie, które tworzycie z wszystkiego, co Wam zostało w lodówce? No więc ta powieść jest taką zapiekanką. Mam tu na myśli, że nie da się nie zauważyć jak bardzo wiele elementów odstaje, co pozwala przypuszczać, że znalazły się w Sygnale zupełnym przypadkiem, właśnie tak jak produkty w zapiekance. Znalazło się tu dosłownie wszystko. Od problematyki napaści seksualnych po różnego rodzaju dysfunkcje społeczne, a na koniec jeszcze wisienką na torcie była sugestia, że jedna z postaci jest homoseksualna – bo przecież jeszcze tego nie było! To wszystko niestety było tak absurdalne, naciągane lub po prostu zbyt śmieszne, aby Sygnał mógł przerażać. Zatem warto się zastanowić, czy Maxime Chattam miał w zamiarze napisać horror, czy mroczną komedię.


dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Sonia Draga


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz