Salar Abdoh, Teheran o zmierzchu
niedziela, 23 czerwca 2019
Poruszający portret kraju pogrążonego w przemocy, przeżartego bezprawiem.
Tytuł oryginału: Tehran at twilight
Data wydania: 12 czerwca 2019
Wydawnictwo: Sonia Draga
Reza Malek wiedzie skromne, acz spokojne i w miarę szczęśliwe życie w Harlemie - jednej z dzielnic w Nowym Jorku położonej na terenie Manhattanu. Mężczyzna na miejscowym uniwersytecie wykłada kreatywny reportaż i cieszy się z możliwości przebywania z dala od narastających konfliktów w Iraku i Afganistanie, gdzie wcześniej był tam reporterem i tłumaczem, a sporadycznie również kochankiem znanej celebrytki. Reza nie planuje powrotu do Teheranu, niechętnie nawet myśli o odwiedzinach tego miejsca, jednak krótka rozmowa z wieloletnim, irańskim przyjacielem Siną Vafą, nakłania go do powrotu w rodzime strony.
Opowieść Salara Abdoha wprawdzie nie jest oparta na faktach, jednak oczywistym jest, że ogólne wydarzenia są wzięte z życia. Konflikt, który miał miejsce w roku 2008 odcisnął ogromne piętno na teherańczykach i prawdę mówiąc tylko oni są w stanie zrozumieć powagę opisywanej w tej powieści sytuacji. Sama historia bardzo przypomniała mi Drzwi na zachód Mohsina Hamida, a także Dłoń pełną gwiazd Rafika Schami, lecz nie ujęła mnie tak, jak historia Saeeda czy chłopca z Damaszku.
Miałam bardzo duży problem ze skupieniem się na treści, mimo, że jest to książka, którą wyczekiwałam z niecierpliwością. Sam bohater nie wzbudził we mnie sympatii, wydał mi się taki nijaki. Samotny, nie do końca zadowolony ze swojego życia... wprost idealny materiał na kozła ofiarnego. Staram się nie zrażać, być może pochopnie oceniam autora, ale nie sądzę bym kiedykolwiek jeszcze chciała dać szansę Salarowi Abdohowi. Żałuję, bo tematyka niesamowicie mnie interesuje, a sam opis zdawał się łączyć motyw obyczajowo - społeczny z thrillerem na tle wojny domowej. Niestety opowieść w moim odczuciu okazała się bardzo chaotyczna, a jedyne, co mi się w niej spodobało - choć nie rozumiem poniekąd jaki był tego cel - to umieszczenie zakończenia w Polsce. Cieszę się, że autor wybrał akurat nasz kraj, albowiem wielu mieszkańców Stanów zapewne nawet nie wie o jego istnieniu.
Jak jednak wspomniałam, Teheran o zmierzchu ani mnie nie poruszył, ani nie zachwycił, ani nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Niestety.
Tytuł oryginału: Tehran at twilight
Data wydania: 12 czerwca 2019
Wydawnictwo: Sonia Draga
Reza Malek wiedzie skromne, acz spokojne i w miarę szczęśliwe życie w Harlemie - jednej z dzielnic w Nowym Jorku położonej na terenie Manhattanu. Mężczyzna na miejscowym uniwersytecie wykłada kreatywny reportaż i cieszy się z możliwości przebywania z dala od narastających konfliktów w Iraku i Afganistanie, gdzie wcześniej był tam reporterem i tłumaczem, a sporadycznie również kochankiem znanej celebrytki. Reza nie planuje powrotu do Teheranu, niechętnie nawet myśli o odwiedzinach tego miejsca, jednak krótka rozmowa z wieloletnim, irańskim przyjacielem Siną Vafą, nakłania go do powrotu w rodzime strony.
Opowieść Salara Abdoha wprawdzie nie jest oparta na faktach, jednak oczywistym jest, że ogólne wydarzenia są wzięte z życia. Konflikt, który miał miejsce w roku 2008 odcisnął ogromne piętno na teherańczykach i prawdę mówiąc tylko oni są w stanie zrozumieć powagę opisywanej w tej powieści sytuacji. Sama historia bardzo przypomniała mi Drzwi na zachód Mohsina Hamida, a także Dłoń pełną gwiazd Rafika Schami, lecz nie ujęła mnie tak, jak historia Saeeda czy chłopca z Damaszku.
Miałam bardzo duży problem ze skupieniem się na treści, mimo, że jest to książka, którą wyczekiwałam z niecierpliwością. Sam bohater nie wzbudził we mnie sympatii, wydał mi się taki nijaki. Samotny, nie do końca zadowolony ze swojego życia... wprost idealny materiał na kozła ofiarnego. Staram się nie zrażać, być może pochopnie oceniam autora, ale nie sądzę bym kiedykolwiek jeszcze chciała dać szansę Salarowi Abdohowi. Żałuję, bo tematyka niesamowicie mnie interesuje, a sam opis zdawał się łączyć motyw obyczajowo - społeczny z thrillerem na tle wojny domowej. Niestety opowieść w moim odczuciu okazała się bardzo chaotyczna, a jedyne, co mi się w niej spodobało - choć nie rozumiem poniekąd jaki był tego cel - to umieszczenie zakończenia w Polsce. Cieszę się, że autor wybrał akurat nasz kraj, albowiem wielu mieszkańców Stanów zapewne nawet nie wie o jego istnieniu.
Jak jednak wspomniałam, Teheran o zmierzchu ani mnie nie poruszył, ani nie zachwycił, ani nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Niestety.
Panna Jagiellonka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz