Marlon James, Diabeł Urubu
wtorek, 15 stycznia 2019
Czy mieliście kiedyś tak, że bardzo chcieliście przeczytać jakąś książkę, ale pomimo najszczerszych chęci nie mogliście przez nią przebrnąć? A może mieliście tak, że czytaliście i kompletnie nie mieliście pojęcia, o czym czytacie? Cóż. Ja właśnie to przeżyłam. Jestem strasznie zawiedziona, bo po lekturze KSIĘGI NOCNYCH KOBIET byłam tak zachwycona autorem, że miałam ochotę kupić w ciemno wszystkie jego książki. Tym bardziej ucieszył mnie fakt, że pojawiła się nowa powieść - DIABEŁ URUBU. Spodziewałam się wstrząsu i byłam przygotowana na trudny język, ale... to była męczarnia. Język i styl jakim została napisana na powieść przyprawiały mnie o migrenę i sprawiały, że wszystko odrywało mnie od lektury - nawet reklamy w telewizji. Początkowa euforia bardzo szybko stała się znudzeniem, do tego stopnia, że musiałam zmuszać się do czytania.
Nic dodać nic ująć, choć gdyby nie opis na okładce, to prawdopodobnie nie wiedziałabym do dziś o czym DIABEŁ URUBU jest.
Przybył jak złodziej nocą zabarwioną srebrzyście. Przybył na dwóch kołach, a spod tłumika buchały kłęby mgiełki, przez które dzieci zakasłały we śnie. Gdy skierował motocykl na Brillo Road, zostawił za sobą ślimacznicę kurzu. Jego przybycia nikt nie widział, tylko sowa, księżyc i sam Diabeł.Akcja rozgrywa się w roku 1927 w zapomnianej przez Boga wiosce Gibeah. Gdy pastor Hector Blight schodzi na złą drogę i interesuje się bardziej beczkami z rumem niż wiernymi, pojawia się nikomu nie znany mężczyzna, który bardzo szybko staje się mentalnym przywódcą opuszczonych przez pasterza, zagubionych owieczek z Gibeah. Owy mężczyzna nazywa siebie Apostołem Yorkiem i głosi, że przybył by nawrócić mieszkańców wioski. Melodramatycznie pastor Blight nagle zaczyna widzieć coś więcej niż dno butelki po rumie i między mężczyznami dochodzi do wojny o duszyczki z Gibeah.
Nic dodać nic ująć, choć gdyby nie opis na okładce, to prawdopodobnie nie wiedziałabym do dziś o czym DIABEŁ URUBU jest.
Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Literackiemu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz