Marta Matyszczak, "Zbrodnia nad urwiskiem"
poniedziałek, 4 września 2017Poznałam się z panią Martą Matyszczak miesiąc temu przy okazji lektury "Tajemniczej śmierci Marianny Biel". Owa lektura mnie nie porwała, jednak stwierdziłam, że każdy zasługuje na drugą szansę i zdecydowałam się przeczytać "Zbrodnię nad urwiskiem", która jest kolejną częścią cyklu "Kryminał pod psem".
Muszę przyznać, że tym razem skończyłam czytać tę książkę z myślą: ej, to było dobre!
Po wydarzeniach z "Tajemniczej..." u naszych bohaterów zaszły spore zmiany. Różyczka poleciała do Irlandii, Solański szukał ukojenia po jej stracie w alkoholu, a biedny Gucio cierpiał niemiłosiernie, gdyż z powodu odrzucania przez pana wszelkich zleceń był zmuszony jeść "tanie żarcie z dyskontu".
W końcu jednak jakaś magiczna siła (lub wyrzuty sumienia, jak przypuszczał Gucio) sprawiła, że detektyw Szymon Solański postanowił przyjąć zlecenie od starszego jegomościa i odnaleźć jego rzekomo zaginioną wnuczkę.
Obyś wiedział, skąd przybywasz, przewidział, dokąd zmierzasz i miał świadomość tego, że poszedłeś za daleko. / str. 10 *Ową zaginioną była Kasia Walasek, która poleciała do Irlandii, do pracy. Jej dziadek - Czesław Koszycki, martwił się o nią ponieważ od tygodnia nie dała znaku życia. Jak możecie się domyślić, Solański sceptycznie do tego podszedł i przypuszczał, że dziewczyna po prostu świetnie się bawi i zapomniała zadzwonić, a staruszek przesadza. Jednak klient nasz pan, więc nasi dwaj bohaterowie niczym Holmes & Watson ruszyli starą Skodą na wyspę Inishmore.
W tym samym czasie Róża Kwiatkowska próbuje zapomnieć o swoim złamanym sercu sprzedając burgery na dokładnie tej samej wyspie. Pomaga jej w tym okoliczny funkcjonariusz policji Liam Murphy, który - jak większość tamtejszych mężczyzn - wręcz ubóstwia Różane kształty.
Niczego nie podejrzewająca była dziennikarka, z radością oddaje się uczuciu, którym obdarzył ją Irlandczyk.
Nie ma większego ognia niż twój wewnętrzny ogień. / str. 40 *Perypetie Róży i Szymona w dalszej części książki to świetna komedia, jednak nie będę tego streszczać, ponieważ po pierwsze - nie chcę popsuć Wam frajdy z czytania, a po drugie, nie jest to głównym wątkiem książki.
Szymon znów znajduje zwłoki. Ową nieszczęśnicą okazała się poszukiwana przez niego Katarzyna Walasek, która pracowała jako pokojówka w pensjonacie B&B. Z powodu nawałnicy (która trwa przez prawie całą książkę! brr!) wszyscy nasi bohaterowie, włącznie z Różyczką i jej ryżym kompanem, zostają zmuszeni zakwaterować się na czas nieokreślony w tym własnie pensjonacie.
Solańskiemu jest to oczywiście na rękę, ponieważ od razu przeczuwa, że to właśnie tutaj odnajdzie sprawcę.
Powodem złamanego nosa często bywa umieszczona poniżej buzia. / str. 66 *Zaczyna się śledztwo rodem z książek Agathy Christie. W "Tajemniczej..." mi to przeszkadzało, ale teraz - po lekturze drugiej części przygód Solański & Gucio, zaczynam rozumieć sens podejrzewania wszystkich mieszkańców...
Podejrzanych jest naprawdę sporo i każdy miał motyw. Czy to jej były chłopak, którego odrzuciła? Czy to szefowa, której tajemnice odkryła? Czy to naukowiec, który również miał swoją tajemnicę? A może jej rodak?
Nie jestem fanką Agathy Christie, natomiast zdecydowanie zostałam fanką pani Marty Matyszczak.
* rozdziały zaczynały się irlandzkimi lub gaelickimi przysłowiami, za co daję autorce ogromnego plusa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz